Do Warszawy udałem się na pokładzie Polskiego Busa. Pierwszy raz miałem okazję skorzystać z jego usług i jestem naprawdę miło zachwycony. Szybko, sprawnie i z poczęstunkiem i co najważniejsze prawie jak za darmo, bo w dwie strony za bilety w relacji Gdańsk - Warszawa zapłaciłem tylko 20 pln. W Warszawie miałem jeszcze chwilę wolnego, więc udałem się na Stare Miasto. Później poznałem Karola, który także leciał do Gruzji, więc pierwszy tydzień postanowiliśmy razem podróżować. Lot o 22.30 i przed 4 nad ranem byliśmy już w Tbilisi. Jako, że pierwsze busy na miasto odjeżdżają dopiero po 7, więc ten czas wykorzystaliśmy na krótki sen na sztucznej trawce w hali odlotów. Razem z nami spało też kilkanaście osób, w większości Polacy. Gruzja przywitała nas deszczową pogodową, ale zgodnie ze wcześniejszymi prognozami, padać miało tylko przez jeden dzień i tak też było. Gdy dotarliśmy już do miasta, poszukaliśmy naszego hostelu. Zostawiliśmy bagaże i udaliśmy się na pierwsze zwiedzanie gruzińskiej stolicy. Tego dnia zobaczyliśmy Stare Miasto, katedrę Cminda Sameba i także udaliśmy się na wzgórze, z którego roztacza się piękna panorama na miasto. Po tym wszystkim przyszedł czas na obiad. Zamówiliśmy sobie chaczapuri, czyli tak zwany zapiekany placek z serem, tradycyjne danie kuchni kaukaskiej. Bardzo smaczne.
Innym przysmakiem, który należy posmakować będąc w Gruzji, są chinkali.
Zaplanowana wizyta w Mcchecie, byłej stolicy gruzińskiego królestwa Iberii. Pojechaliśmy tam razem z Mileną, którą wcześniej poznałem przez CS. Udaliśmy się tam marszrutką. Szybko i już po 20 minutach byliśmy na miejscu. Tam poznaliśmy parę Polaków, która także jak my, miała dziś zaplanowane zwiedzanie tego uroczego miejsca. W końcu wyszło, że spędzimy razem jeszcze poniedziałek i wtorek, bo zdecydowaliśmy się wszyscy pojechać do Kazbegi. W Kaukaz udaliśmy się z tym samym Panem taksówkarzem (jak się później okazało to Król Kaukazu), który zawiózł nas do Monastyru Dżwari.
Pan taksówkarz zaoferował nam, że za 300 lari zabierze nas do Kazbegi, da nam jeść i przenocuje, co było dobrą propzycją. Po drodze mieliśmy jeszcze zatrzymać się w innych miejscach, co przy jeździe marszrutką odpada. Umówiliśmy się z nim o 8 rano w moim Hostelu Why Not. Trzeci dzień w cudownej Gruzji zapowiadał się bardzo pięknie. Pogoda też się z godziny na godzinę poprawiała tak, że później tęskniliśmy za deszczem i chmurami.
W drodze do Kazbegi zatrzymaliśmy się przy zamku Ananuri. Oprócz samej twierdzy, znajduje się tam także świątynia. Wejścia do niej pilnują słodkie psy. Wiedzą one kto może, a kto nie, wejść na ich teren. Wstęp oczywiście jest wolny, ale warto mieć przy sobie jakiś kawałek kiełbasy, czy inny przysmak i w ten sposób podziękować "strażnikom".
Z Tbilisi do Kazbegi jest ponad 150 km. Na początku droga jest asfaltowa w dobrym stanie. W pewnym momencie nastaje odcinek prawie 20 km szutrowej drogi. Widoki stają się coraz ciekawsze. Wyjeżdżając z Tbilisi rano padał jeszcze słabo deszcz i było mglisto. Im bliżej gór, tym Słońca jest coraz więcej, aż pojawia się całkowicie bezchmurne niebo.
Po drodze co jakiś czas okoliczni mieszkańcy sprzedają swoje wyroby. Uwagę zwracają ręcznie robione słodkości w postaci orzechów zatopionych w bliżej nieokreślonej substancji.
Po dotarciu na miejsce przyszedł czas na obiad. Nie zabrakło także gruzińskich toastów, a to za Gruzję, za Gruzinów, za przyjaźń polsko gruzińską, za Kaukaz, za Nas itp. Mogliśmy spróbować także gruzińskiego kebaba.
Do granicy z Rosją pozostaje mniej niż 5 km, ale teren już jest obserwowany przez wojsko. Gruzini nie mogą przekraczać granicy. Nasz król Kaukazu odradził nam także zbliżania się do strefy przygranicznej w obawie o niepotrzebne problemy jakie mogłyby nam się przytrafić.
Kazbek z bliska robi niesamowite wrażenie. Krajobraz, który nas otacza sprawia, że czujemy się jak w raju. Naszym celem było wejście na pobliski szczyt, z którego roztacza się baśniowy widok na wioskę Kazbegi i klasztor Cminda Sameba. Na górę wchodziliśmy 1,5 h mało wymagającą trasą, ale wysokość, na której byliśmy robi wrażenie, bowiem kościółek położony jest na 2170 m.n.p.m.
Góry Kaukazu mają wiele do zaoferowania. Gruzini mogą być dumni ze swego państwa. Osobiście nie rozumiem ludzi, którzy w tym rejonie świata nie widzą nic ciekawego, a cała Azja kojarzy im się z wielkim brudem, syfem i niezrozumiałą kulturą, a swoje plany wyjazdowe najchętniej ograniczaliby do "betonowych" i skażonych już przez miliony turystów atrakcji Europy.
Po wizycie w regionie Kazbegi, następnego dnia z Karolem chcieliśmy odwiedzić Wardzię. Byliśmy także umówieni z bratem znajomej, którą poznałem przez CS. Razem w trójkę mieliśmy następnego dnia wyruszyć marszrutką do Achalciche i dalej do Wardzi. Początkowo do skalnego miasta mieliśmy dostać się busem z Achalciche, ale jak tylko wysiedliśmy z marszrutki podszedł do nas Pan taksówkarz i zaoferował nam, że za 50 lari podwiezie nas do Wardzi, poczeka na nas i wrócimy z nim do miasta. Następnie wskaże nam także godne miejsca noclegowe, bo noc chcieliśmy spędzić w Achalciche, aby następnego dnia jeszcze pozwiedzać okolicę.
Georgij w swoim mieszkaniu pokazał nam swoją kolekcję minerałów. Bardzo się interesuje takimi rzeczami. Później także w muzeum mogliśmy się przekonać jak go ta tematyka kręci. Osobiście nigdy nie przebywałem tyle czasu w jednej sali wystawowej co wtedy z Georgim.
Skalne miast Wardzia robi wrażenie, jednakże osobiście mnie jakoś mocno nie zaskoczyło. na pewno jednak warto było tu przyjechać, bo w końcu będąc w Gruzji trzeba to unikatowe miasto zobaczyć na własne oczy.
Dziewczyna, która siedzi na schodkach to Iranka, która samotnie zwiedzała Gruzję. Spotkaliśmy ją wcześniej w Mcchecie. Jak widać, potwierdza się fakt, że świat jest bardzo mały.
A ten kotek to strażnik jednej ze skalnej komnaty. Jak widać natrafiliśmy na moment, kiedy zrobił sobie krótką przerwę, dzięki czemu tym razem obyło się bez utraty naszych słodkości.
Po Wardzi mieliśmy wracać taksówką do Achalciche, jednakże Pan taksówkarz (najprawdopodobniej chcąc dodatkowo jeszcze zarobić) zaproponował nam klasztor Saparę. Z racji, że droga prowadząca do niego jest w bardzo złym stanie, wziął od nas 20 lari. Sama budowla jakoś nie zachwyciła z racji, że widzieliśmy już podobne monastyry. Tym razem jednak widoki roztaczające się ze wzgórza zapierały dech w piersiach. Monastyr Sapara jest pięknie położony na zboczach Wyżyny Eruszeckiej, które gwałtowanie opadają do wód Mtkwari.
Tu z kolei zdjęcie monastru Zarzma (zdjęcie poniżej).
W Gruzji marszrutką można dojechać prawie w każdy zakątek kraju. Szybko, sprawnie, ale nie zawsze bezpiecznie. Kierowcy czasami potrafią naprawdę robić zaskakujące manewry. To samo można powiedzieć o innych gruzińskich kierowcach. Jestem ciekawy jak przy tym wszystkim wyglądają statystyki wypadków w Gruzji.
Po intensywnym zwiedzaniu Achalciche przyda się z pewnością dobry obiad. Szukaliśmy, szukaliśmy lokalu i w końcu trafiliśmy... ponoć to najlepsza restauracja w mieście. Do wyboru były 3 potrawy z mięsem i jedna bez. Pysznie, szybko i z klimatem. A tak wygląda lokal z zewnątrz (zdjęcie poniżej).
Kolejny, ale niestety już ostatni monastyr w Gruzji podczas mojego pobytu. Muszę przyznać, że wywarł na mnie największe wrażenie.
Podsumowując, Gruzja to wspaniały kraj. Śliczne krajobrazy, wspaniali ludzie. Jest to miejsce, gdzie z pewnością jeszcze wrócę. Może następnym razem do pobliskiej Armenii, która także ma wiele do zaoferowania.
Chciałbym także podziękować wszystkim ludziom, których napotkałem na swojej drodze, będąc w Gruzji. Dziękuję Karolowi za pierwszy tydzień wspólnej wędrówki, Gieorgijowi i Nii G-shvili za przemiłe przyjęcie i za wspólny spędzony czas. Milenie, Anii i Szymonowi za towarzystwo w drodze do Kazbegi.
Witam przyjaciele!!
OdpowiedzUsuńPiękna relacja z Sakartvelo ! Pozdrawiam całą ekipę poznaną w Kazbegi! :)
Andrzej
Witam!!!
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam i do zobaczenia ponownie na drodze:)
Mega widoki, zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńEwa
Gruzja jest bardzo ładnym krajem pod względem natury, ale też historycznie warto się zagłębić. Jadąc na Bałkany udało mi się też zwiedzić Gruzję. Jestem pod wrażeniem i każdemu polecam.
OdpowiedzUsuń