Mapy, przewodniki i różne inne dodatki dla turystów, wędrowców, wczasowiczów i podróżników. Można powiedzieć parę stron kolorowego papieru. Najczęściej kupujemy moment przed wyjazdem, stawiamy na półce, gdzieś rzucamy, a jak zbliża się moment wyjazdu to szybko pakujemy do torby, plecaka i ruszamy. A jak to było i jest u mnie?
Moja przygoda z mapami zaczęła się jak dobrze pamiętam około 1998 roku. Wtedy to właśnie dostałem swoją pierwszą mapę Polski. Kreśliłem sobie na niej miejsca, które chciałbym odwiedzić. Oczywiście im dalej od mojego miasta Gdyni było ono, to tym lepiej. Pamiętam, że chciałem mieszkać w przyszłości wtedy w Giżycku. Bardzo mi się spodobała nazwa tego miasta i jego lokalizacja wśród krainy lasów i jezior. Coś też planowałem z Wałbrzychem i Przemyślem, ale już sobie dzisiaj nie przypomnę. Mapa dawała mi bardzo wiele. Mogłem wtedy czuć, że jestem w drodze, dokąd jadę. W końcu tę pierwszą podróż miałem jeszcze przed sobą. Piękne wspomnienia, które do dzisiaj bardzo dokładnie pamiętam.
Pierwszy wyjazd w Polskę w 1999 roku zapoczątkował powiększeniem mojej kolekcji. Oprócz samochodów, klocków LEGO, zawsze chciałem dostawać nowe mapy. Był okres, że jak tylko widziałem inną okładkę mapy, to chciałem ją koniecznie mieć. Co z tego, że to była piąta mapa samochodowa Polski, ale dla mnie była ona inna, jedyna.
Dużo map mam z miejsc, w których nigdy jeszcze nie byłem. Tak jest na przykład z ukochanymi przez niektórych Bieszczadami. Jako dziecko nie mogłem sam wyruszyć,a moja mama, widząc moje błaganie o wyruszeniu w podróż, wolała mi kupić tylko mapę, myśląc, że odpuszczę z wyjazdem. Dzisiaj to już tylko wspomnienia. Oczywiście już nikogo nie proszę o kupno map, czy przewodników. Samemu też nie kupuję każdej nowej mapy napotkanej w księgarni. Ale przez te kilkanaście lat trochę map się uzbierało.
Mapa, kawałek papieru, ale dla mnie to długa piękna historia i piękne wspomnienia, które do dzisiaj są żywe.
Komentarze
Prześlij komentarz